Czasem najważniejsza jest adaptacja na korcie
"Nie miałem okazji do tego, aby z nim grać czy trenować. Takie coś jest zawsze pomocne, bo wtedy widzi się u rywala pewne elementy, jakie ma tendencje i co lubi grać Kiedy się nie ma takiej możliwości, to wszystko zależy od mojej gry. Wiem, że muszę się skupić na moich najlepszych cechach, takich jak serwis czy przejmowanie inicjatywy. Potem podczas spotkania następuje też adaptacja do tego, jak gra rywal. Czasem taka umiejętność adaptacji jest najważniejsza" - powiedział Hurkacz.
W sztuce adaptacji lepszy okazał się Polak, który na korcie nie miał zbyt wielkich problemów. Pojedynek z Kazachem rozstrzygnął na swoją korzyść w trzech setach, w czym pomógł mu świetnie funkcjonujący serwis. Hurkacz, który w całym ubiegłym sezonie zanotował ponad 1000 asów, tym razem zaliczył ich aż 27, podczas gdy Skatow tylko trzy.
"To nie był jakiś fantastyczny mecz w moim wykonaniu, dlatego cieszę się, że serwis był całkiem niezły. Ogólnie rzecz biorąc to mam po meczu pozytywne wrażenie, bo nie jesteśmy fenomenalnie jakoś przygotowani do tego turnieju. Wszystko bierzemy tu dzień po dniu. Każdego dnia trenujemy, wzmacniamy się i na tym się skupiamy" - powiedział Polak.
Mimo braku optymalnej formy, do której wraca po kontuzji, Hurkacz już wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie w US Open. Dotychczas bowiem nie miał większych kłopotów w pierwszej rundzie, ale drugiej nie udało mu się przebrnąć ani razu. Podopiecznego Craiga Boyntona z pewnością stać na przełamanie klątwy, bo jego drugą tegoroczną przeszkodą będzie niżej notowany 30-letni Jordan Thompson z Nowej Zelandii.
Mimo to Hurkacz stara się tonować nastroje: "Jak przełamać klątwę i wygrać tu przynajmniej dwa kolejne mecze? Nie wiem. Co roku próbuję i w tym roku też będę próbował. Coś z pewnością zmienimy i zobaczymy jak wyjdzie" - wyznał.
Na koniec 27-latek odniósł się do tego, że ATP coraż częściej sięga po jego usługi w celach promujących cały tour i grę w tenisa. W tygodniu poprzedzającym walkę w głównej drabince US Open poproszono go bowiem, aby uroczyście zamknął sesję amerykańskiego indeksu giełdowego NASDAQ, dzięki czemu jego twarz można było zobaczyć na bilboardzie na słynnym Times Square.
"Tak to już jest, nie przeszkadza mi to. Jak więcej wygrywam, to jestem bardziej popularny. Jak zacznę przegrywać, to ta popularność się zmniejszy. Dla mnie najważniejsze jest wygrywanie i odnoszenie sukcesów w największych turniejach, a za tym idzie wsparcie i uwaga fanów. Wracajac do zadań, to każdy z nas ma ich do wykonania kilka, szczególnie podczas turniejów wielkoszlemowych. Ja się cieszę, że mogę uczestniczyć w tych ciekawszych - np podczas Cincinnati Open wykonałem pierwszy rzut piłeczką baseballową przed meczem miejscowych Reds. Nie jestem znawcą tego popularnego wśród Amerykanów sportu, ale bycie na samym środku stadionu było ciekawym i niesamowitym przeżyciem" - podkreślił Hurkacz.
Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz Moczerniuk
moc/ krys/